środa, 27 lutego 2008

HA! HA! HA! nawaliłabym się... :/

nie powiem, żeby mi humorek jakoś szczególnie dopisywał. I to z pewnością jest objaw moich cholernych zaburzeń nastroju. Bo nie mam zbyt wielu powodów do zmartwień ani do jakiejś szczególnej radości. Dziś akurat jest jakoś gorzej, ale w sobotę...

...znalazłam nowy fajny przedmiot na zapleczu... Nowy manager, nowe zabawki :D


w poniedziałek też mi humor jeszcze dopisywał. Poszłyśmy sobie z Liwią... a zgadnijcie gdzie! :D no tak... gdzieżby indziej... do HA! HA! oczywiście... jakby mi było mało weekendowej pracy... no ale koniecznie chciałam się Fruli napić... to był istny przymus...


Chemical Sister :>


i kolejny zestaw zabawek w HA!HA! Marvin nam zrobił koncert, żeby nam się miło Fruli piło... Liczył wprawdzie na jakieś pieniądze... ale...
ich nie dostał HA! HA! :D (btw uwielbiam Marvina, jest absolutnie rozbrajającym dzieciakiem :))

niedziela, 17 lutego 2008

i jeszcze parę :)










Ta choroba mnie zabija. Albo ja już jestem martwa. Czuję się jakbym była pusta w środu. Kompletnie wyprana z emocji. Czuję jakby już nic, nie mogło mnie zranć i jakby już na niczym mi nie zależało. Nie wiem skąd mi się to wzięło i dlaczego to trwa i jak długo potrwa, ale nawet nie jest mi z tym źle. Tylko trochę nie czuję się sobą. Czuję jakby mnie nie było... :

sobota, 16 lutego 2008

i jeszcze parę zdjęć :)


I couldnt resist the temptation!! :D





tym razem trochę lepszej jakości. Dosłane przez Tomka (dbaj tam o siebie i zdrowiej Młody!! :*)

środa, 13 lutego 2008

London 2nd day (evening)

Po obiadku postanowiłyśmy się przejść jeszcze raz nad Tamizę.


A po spacerku wylądowałyśmy na kawce w Costa i w kibelku w HA!HA! gdzie zrobiłam generalną przymiarkę do lipringa, którego mam w planach sobie zrobić, w razie gdyby Krzyś postanowił mnie pozbawić możliwości cieszenia się jego lipringiem...





no i jak? może być? może powinnam się pozbyć Monroe? wszelkie sugestie z Waszej strony mile widziane :)



heheheheh a tu, że niby metrem jechałam... :D


Były kiedyś takie kwasy Barty. Pamięta ktoś? Ja oczywiście tego nie zażywałam :>

No i Venetian Sunset wieńczący mój uroczy pobyt w Londku.
Nie gdzie indziej tylko w HA!HA! i wiecie co? zajebiście było tak sobie siedzieć i pić zamiast patrzeć jak inni piją. Nie narzekam jednak. Praca w okolicy baru bardzo mi służy :) Właściwie to już się nie mogę doczekać piątku...
my nightmare!! :D yea... koszmar sobotniej nocy... :D

London 2nd day (afternoon)

Popołudnie zaczęłam od wizyty w publicznej toalecie w centrum Londynu. Musiałam sfotografować to miejsce. Jest ono czyste, wyposażone w papier toaletowy i mydło w mydelniczkach i całkowicie darmowe!! Nie mogłam wyjść z podziwu. Ostatnio słucham często kawałka Kultu "Polska" i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że od czasu jego nagrania NIC się nie zmieniło... To smutne :(



A to pod sądem po drodze kiedy szukałyśmy Temple Church. Uparłam się, że muszę zobaczyć to miejsce. A w sumie lepiej by było zajść do muzem z obrazami Salwadora Dali, albo Aquarium...

Pod Temple Church

i w środku


Uwielbiam zapach starych kościołów...

a to już nad Tamizą

z moim ulubionym kuzynem :), który dzielnie i cierpliwie towarzyszył nam w zwiedzaniu :)

spacerku nad Tamizą ciąg dalszy! W końcu doczekałam się zjęcia w śmierdzącej budce telefonicznej :D


Tamiza again

No a tu już pod tym cholernym muzeum, do którego nie zdążyłam wejść...

zajebiste jest to zdjęcie. W ogóle nie widać jak chora i głodna byłam. (Dzięki Tomek :*)

wtorek, 12 lutego 2008

London 2nd day (Madame Tussauds cz.II)





Nie wiem dlaczego, ale ten człowiek zawsze wydawał mi się bardzo pociągający...


:>



Your Disco... Your Disco... Your Disco needs You!!!

 
eXTReMe Tracker