środa, 30 kwietnia 2008

K3G czyli F31.6 again...

...i znów nic się od wczoraj nie zmieniło i znów mi smutek doskwiera i takie zniechęcenieże nic tylko zniknąć... wczoraj przeszłam samą siebie... wróciłam do domu, przeczytałam parę stron książki i koło 19 położyłam się spać. Wstałam równiutko pół godziny po północy świeżutka jak skowronek i kompletnie bez pomysłu co dalej ze sobą robić :D wróciłam więc do książki i do 4 się zeszło i o dziwo! o 7:30 wstałam nawet wypoczęta :D

a teraz słowo do pana anonimowego: kim Ty jesteś do jasnej anielki? już myślałam, że mi ciekawość przeszła, ale ostatnio stwierdziłam, że jednak chciałabym się dowiedzieć kim jest tak wierny mój fan... :> rzadko się bowiem zdarza, aby ktoś tak uważnie i przez tak długo słuchał tego, co mam do powiedzenia i... w ogóle, żeby się do mnie zwracał w tak protekcjonalny sposób: "dziecino" :P Poproszę więc o jakieś wskazówki :) I tak nie mam nic lepszego do roboty to mogę porozkminiać trochę (właściwie to mam co robić... od tygodnia przymierzam się do napisania cv do Tiger Lilly :D)

kurde... siedzę w tej Coscie i tak sobie patrzę na Cowley i na przechodniów i ja pierdolę... ci angole to jednak ciacha są nieziemskie!!! :D przyjezdni zresztą też dają radę :D

wtorek, 29 kwietnia 2008

Pada! A to ci niespodzianka!!!

Ptyś Miętowy znów na wygnaniu w Coscie...
pochłania mnie czarna, ziejąca pustką otchłań, która powstała, gdy zabrakło w moim pokoju internetu. Jak przychodzę do Costy to czuję jak wstępują we mnie nowe siły witalne....
buahahahahahahah no dobra, żartuję... jest źle, ale bez przesady :D
Krzyś odszedł z HAHA jest tam teraz pusto i smutno i jakoś mi dziwnie żyć z perspektywą, że już nigdy go pewnie nie zobaczę :( ale smutek mi szybko przechodzi jak sobie pomyślę o Kimś... wybrałam go, bo... tak właściwie to nie wiem dlaczego Go wybrałam... chciałam tylko, żeby był fajny... i żeby ktoś kiedyś mógł powiedzieć: był... :) Strasznie to wszystko dziwne jest... i chyba nie powinnam tego wszystkiego tu wypisywać. To takie... yyyyyyyyyyyy.... osobiste.

czwartek, 24 kwietnia 2008

I'm bored. Send drugs please...

ale mi się zaległości narobiło.... przede wszystkim cieszę się, że jednak ktoś tu czasem zagląda :)
ale ale... wróciłam sobie do Oxfordu i stwierdziłam, że dobrze mi było w Polsce i że chcę w lipcu wrócić i spróbować szukać tam pracy i na razie tej wersji się trzymam. Nie będzie to łatwa decyzja, bo czuję, że jestem stworzona do życia w Albionie. Pogoda, język, mężczyźni... wprawdzie trochę zjebane mają jedzenie, ale to akurat można przeżyć :D
  1. Od powrotu żyję w rytm piosenki "Zrzuty" (Halo! Halo! Tutaj Londyn! Tutaj Londyn! ona czarna a on blondyn, a on blondyn :D) oraz wspomnieniami po koncercie (chce 7 niedziel w tygodniu! ale płatnych! i to na umowę! :D)
  2. Przeprowadziłam się do nowego pokoju its still crap, but now its my own crap :) i mogę w końcu chodzić nago po mieszkaniu :D ale pokój mój ma jedną wadę... nade mną mieszka pakistanka, która ma chłopaka murzyna i generalnie odważnie sobie poczynają, czasami czuję się jak na Delicatessen na początku się wkurwiałam, ale teraz mnie to po prostu śmieszy. Normalnie leżę i śmieję się do rozpuku :D
  3. I najlepsze na koniec: mam nowy kolczyk i nowe włosy:
Chemical Sister ma nowe zabawki :D (ostatnia fotka z dreadami)


faza przejściowa... cholera, miałam łzy w oczach jak ścinałam pierwsze trzy, ale potem poszło juz gładko)









I jak może być?

niedziela, 13 kwietnia 2008

dwa pytania:

  1. czy ktoś tu w ogóle zagląda, czy rzeczywiście piszę tu tylko dla własnej higieny psychicznej?
  2. jak to jest, że bez względu na to gdzie jestem jest mi dobrze, ale też strasznie tęsknię za tym drugim??

piątek, 4 kwietnia 2008

bywa zajebiście...

...czasami to aż tak, że nie chce się wracać do Albionu... byłam wczoraj w Kaliskiej (miałam nie pisać gdzie, ale miejsce to zasługuje na reklamę :)) i znów poczułam się jak w domu. Zawsze kiedy tam jestem czuję się jak w domu. To fenomenalne, zważywszy, że ostatni raz bylam tam ze dwa lata temu... Byłam na koncercie Lao Che. (Miałam nie pisać na jakim koncercie, ale chłopaki zasługują na reklamę :)). Byłam w znakomitym towarzystwie (dziękuję po raz kolejny, panie Mariuszu :*) (miałam nie pisać z kim, ale pan Mariusz zasługuje na reklamę :)) wśród ciekawych ludzi. I w pewnym momencie strasznie mnie to wszystko rozczuliło i poczułam jakąś cholerną nostalgię i że mi jednak tu dobrze i że niekoniecznie chcę jechać do Oxfordu...
fot. Ala, reszta ja :)

fot. Ala, reszta ja :)

Nie wiem jak Ali się to udało, że rozpłynęłam się w tej ścianie, ale wyszło nieźle! Pozdrowienia dla Ali!


 
eXTReMe Tracker